Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij

Macierzyństwo to nie wczasy

Mój instynkt macierzyński pojawił się na długo przed tym zanim wyszłam za mąż, nawet na długo przed tym zanim poznałam męża. Marzyłam o dziecku tak bardzo, że kiedy już pojawił się ten właściwy kandydat na ojca, bez namysłu zaczęliśmy pracować nad tym by zostać rodzicami. Decyzja jak najbardziej przemyślana z mojej strony, jak się później okazało z tej drugiej strony nie do końca.

Najstarszą córkę urodziłam w wieku 27 lat, nie byłam jeszcze mężatką. Szczerze mówiąc całkiem inaczej sobie to wyobrażałam. Nikt mnie nie uświadomił jak ciężki jest poród, jak ogromny jest ból kiedy dziecko próbuje się przecisnąć przez drogi rodne i że będzie to trwało długie godziny, nikt mnie nie uświadomił jak ciężki jest ten pierwszy okres zaraz po porodzie, co dzieje się z ciałem kobiety w połogu, jak opiekować się sobą i tym małym, bezbronnym człowiekiem w obcym kraju bez wsparcia i pomocy. Przeszłam „baby blues”. Patrzyłam na ssące moją pierś dziecko, czułam tak ogromną do niej miłość, której słowami nie umiem opisać a jednak łzy lały mi się po twarzy ciurkiem. Nie wiem jak to wytłumaczyć ale kłębiące się we mnie wtedy emocje, zachowanie mojego ciała i reakcje dziecka na mój stres mnie wtedy przerosły. Wątpiłam we własne możliwości, obwiniałam się, że robię coś źle. Kiedy zostawiałam ją samą w sypialni by zrobić sobie śniadanie lub coś ugotować wywoływało to u mnie tak silny stres, że zalewały mnie zimne poty, pojawiały się mdłości i bóle głowy. Trwało to miesiąc. „Dlaczego ona ciągle płacze?” Odpowiedź na to pytanie była tak oczywista że aż śmieszna. „Ty sama się uspokój i myśl pozytywnie a dziecko też zmieni nastawienie”. Po miesiacu odzyskałam równowagę i stanęłam na nogi, moje dziecko również zaczęło spokojniej się chować, a ja cieszyłam się macierzyństwem. Ona zmieniła moje życie na zawsze, od tamtej pory juz nigdy nie myślałam tylko o sobie, w pierwszej kolejności myślałam właśnie o niej.

Przez długi czas byliśmy tylko we troje, my i ona, miała oboje rodziców tylko dla siebie przez prawie 5 lat. Na trzy miesiące przed jej piątymi urodzinami na świat przyszedł nasz syn, drogami natury bez znieczulenia zewnątrzoponowego. Poród trwał dużo krócej niż pierwszy ale ból porównywalny a nawet gorszy. Jednak tym razem już wiedziałam na co się piszę, przygotowałam się psychicznie, nauczyłam się oddychać i w pół godziny po odejściu wód miałam juz dziecko przy piersi. Czego nie doświadczyłam za pierwszym razem ponieważ byłam pod znieczuleniem to skurczy partych i tego momentu kiedy dziecko opuszcza ciało kobiety. To jest fenomen. W ułamku sekundy ból znika, jakby go ktoś wyłączył pilotem, i pojawia się wszechogarniającą radość i euforia, siła i nadludzka wytrzymałość, wiara w to, że teraz już zniosę absolutnie wszystko. Połóg tym razem też zniosłam o wiele lepiej, byłam spokojniejsza, nie było mowy o żadnej depresji a mój syn już wtedy był cudownym dzieckiem, grzecznym i spokojnym, rozwijał się idealnie i rósł jak na drożdżach. Dziś jest wdzięcznym, empatycznym i wiecznie chętnym do przytulania ulubieńcem mamy.

Najmłodsza przyszła niespodziewanie, nie planowałam trzeciej ciąży, a jednak z jakiegoś powodu pojawiła się na świecie dokładnie na miesiąc przed trzecimi urodzinami syna. Najzdrowsza ciąża, najszybszy 15 minutowy poród, najmniejsze dziecko. Połóg przeszłam prawie niezauważenie, gdyby nie to że często wisiała mi u cycka to wcale bym nie odczuła że po raz trzeci zostałam mamą. Nauczona doświadczeniem świetnie sobie z nią radziłam mając już wtedy pod opieką dwoje starszych. Wyrosła na rezolutną, szaloną i ruchliwą dziewczynkę, która prawie nigdy się nie zatrzymuje i niczego się nie boi, jest nieustraszona, towarzyska i jak dwie krople wody podobna do taty, który poszedłby w ogień za każdym z naszych dzieci.

Wpis ten dedykuję trójce małych ludzi których własnym ciałem wydałam na świat i wykarmiłam własną piersią. Moją życiową misją od momentu kiedy pojawiło się pierwsze z nich było zapewnienie im bezpieczeństwa i tyle miłości ile byłam w stanie z siebie dać, dbanie o ich zdrowie i dobrą kondycję psychiczną. Miłości matki do dziecka nie da się opisać słowami, to jest magia i siła której nic nie pokona.

Bianka…..Fabian……Ida

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: