Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij

Paweł – ocalenie i cierpienie

Znałam go od najmłodszych lat, jego siostry i brata również, wychowaliśmy się na tej samej ulicy. On dorastał w domu gdzie rodzice bardzo mocno nadużywali alkoholu. „Każde z tych dzieci było robione, noszone i rodzone po pijanemu”. Tak to określiła moja mama kiedy dowiedziała się o naszej relacji.

Nazywamy to rodziną patologiczną chociaż nie tylko alkoholizm jest patologią, w dzisiejszych czasach mamy znacznie więcej tych patologi. Nie mogę przecież powiedzieć że normalna była rodzina w której ja się wychowałam, gdyby tak było połowy postów na tym blogu by nie powstało, a ja nie musiałabym niczego przepracowywać. Ale wrócę może do mojej historii z Pawłem.

Paweł…. Niewysoki, szczupły ale z dobrze sklepioną klatką piersiową, krótko ostrzyżony, niebieskooki blondyn, pojawił się w moim życiu w tym beznadziejnym momencie kiedy próbowałam uciec od pana który czerpał radość z zadawania bólu ukochanej osobie. Gorączkowo szukałam wyjścia, wiedziałam że sobie nie poradzę sama, bałam sie wyjść z domu, żeby go gdzieś przypadkiem nie spotkać. Wtedy coraz częściej widywałam Pawła po szkole, tak jakby los sam podsunął mi go bym poczuła się bezpieczniej. Spędzaliśmy ze sobą czas codziennie i zbliżyliśmy się do siebie. Zwierzałam się jemu ze swoich problemów on opowiadał co przeżywał w dzieciństwie i po śmierci brata. W końcu byłam pewna że nie pozwoli mnie skrzywdzić, będzie mnie bronił. By upewnić się że dotarłam do domu cała i zdrowa odprowadzał mnie pod same drzwi. Pierwszym pocałunkiem przypieczętowaliśmy nowy, ekscytujący rozdział naszego życia.

Przestałam oglądać się za ramię, czułam się przy nim bezpieczna, doceniona i kochana. Nasz związek był beztroski, frywolny, pełen intymności, młodzieńczych uczuć i zaufania. Pewnie trwałby do dziś gdyby nie moi rodzice, głównie mama. Nie potrafiła go zaakceptować, nie chciała o nim słyszeć, zabraniała spotkań, nie dawała nam żadnych szans. Wymykałam się z domu, okłamywałam ją regularnie by tylko móc go zobaczyć, by spędzić z nim choć kilka minut. Ten człowiek był wart każdego poświęcenia. Był dobry, troskliwy, traktował mnie bardzo wyjątkowo. Byłam w nim bardzo zakochana. Nie żałuję ani jednej chwili z nim spędzonej, zawsze czerpaliśmy garściami z każdej wspólnej minuty.

Jednak ciągłe nakazy i zakazy mojej mamy, ciągłe kłótnie o mój związek z Pawłem nam nie pomagał. Zwierzałam mu się z tego co przechodzę w domu, dziś wiem, że nie było mu łatwo, dusił to w sobie ale cierpiał bardzo z powodu tej nieakceptacji, ponosił konsekwencje błędów jakie popełniali jego rodzice. Moja mama widziała w nim alkoholika, samo zło którego trzeba się pozbyć za wszelką cenę. Nie zasługiwał by ktokolwiek patrzył na niego przez pryzmat alkoholizmu jego rodziców.

Po roku wspólnej, wspaniałej przygody Paweł zakończył naszą relację. Zerwał ze mną, po prostu odwrócił się i odszedł, zostawił mnie w kulminacyjnym momencie, kiedy związek już staje się stabilny ale wciąż rozkwita. Moje uczucie do niego było ogromne. Myślałam, że umrę z bólu, nie potrafię nawet opisać jak bardzo cierpiałam po jego zniknięciu. Najpierw niedowierzałam, nie umiałam tego przyjąć do siebie, brakowało mi tchu, byłam w szoku, potem próbowałam go odzyskać, przez kilka miesięcy nie mogłam spać, wylewałam łzy nocami i dniami. Byłam młoda, zakochana i samotna. Bolało mocno i długo. Okropnie przeżyłam ten zawód miłosny, w jednym z postów na tym blogu opisałam mechanizm zawodu jaki się przeżywa po utraconej miłości, to były moje doświadczenia po rozstaniu z ukochanym. To była tortura z niczym nie porównywalna. Nikomu tego nie życzę.

Dopiero po wielu latach, kiedy byłam już mężatką odezwał się i zdradził jaki był powód jego odejścia, nie przyznał się tego dnia kiedy zostawił mnie na wzgórzu w połowie drogi do domu, poprostu odszedł. Miałam tyle pytań, nie umiałam zrozumieć dlaczego z dnia na dzien podjął taką decyzje, nic na to nie wskazywało, wydawał się być równie mocno zakochany jak ja. Nie miałam pojęcia że cierpiał przez nieakceptację ze strony moich rodziców, nie umiał się z tym pogodzić i choć ja wtedy byłam gotowa z nim uciekać to on wiedział że zasluguje na znacznie więcej niż to co na tamten moment ja mogłam mu zaoferować. Opowiadał jak bardzo przeżył nasze rozstanie ale zrobił to dla dobra nas obojga… wtedy wydawało mu się że robi dobrze… Przyznał się też że mocno tego żałował i wielokrotnie zastanawiał się by mnie odzyskać… Nie zrobił tego jednak.

Dziś wciąż jest sam, nie znalazł drugiej połówki swojej duszy, szuka ale za każdym razem coś nie wychodzi. Skupił się więc na inwestycjach i biznesach… Czy ta jego samotność to karma za ten potworny ból którego doświadczyłam po jego odejściu, czy poprostu jest zbyt wybredny? Dlaczego żadna kobieta nie spełnia jego potrzeb i wymagań, może mierzy zbyt wysoko..? Kto wie co jeszcze los dla niego szykuje…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: