
Zawód miłosny to straszna rzecz…. boli tak bardzo, że człowiek na ochotę wyrwać sobie serce z piersi, zniknąć i już nigdy się nie pojawić. Nagły brak ukochanego i związanych z nim emocji jakimi karmiliśmy się określony okres czasu, powoduje efekt odstawienia jak u osoby uzależnionej. Człowiek męczy się dniami, tygodniami, miesiącami a nawet latami, cierpi w samotności lub zadręcza swoim żalem przyjaciół i bliskich.
Traumę trzeba przepracować, nawet jeśli wydaje się, że ból nigdy nie minie to trzeba się z nim zmierzyć, przejść przez każdy etap żałoby po utracie ukochanego, dać upust emocjom, mówić o nich lub pisać i robić sobie w tym okresie dobrze na wszystkie możliwe sposoby. Aktywność fizyczna, czas spędzony z przyjaciółmi i bliskimi wakacje i odpoczynek, relaksujące kąpiele, ciekawe i przyjemne filmy lub książki, jakkolwiek lubimy dobrze spędzać czas róbmy to.
Przeszłam przez to już raz. Wtedy byłam bardzo młoda, nie umiałam radzić sobie ze swoimi emocjami, zakochana po uszy, porzucona i odcięta od źródła miłości byłam na krawędzi. Nie jadłam, nie spałam, nie mogłam normalnie żyć. Przeszłam kolejno każdy etap żałoby po odejściu ukochanego.
1. Szok. Najpierw nie wierzyłam że to się dzieje, że to koniec. On się po prostu ode mnie odwrócił i odszedł. Wpadłam w konwulsyjny szloch, a ból jaki poczułam nie sposób opisać.
2. Wyparcie. Długo broniłam się przed stanem rzeczy, próbowałam go odzyskać, prowokować spotkania, błaźniłam się, nie potrafiłam odpuścić i odejść z podniesioną głową. Dużo absurdalnych i nie rozsądnych pomysłów przychodziło mi do głowy.
3. Gniew. Potem byłam zła, wręcz wściekła, życzyłam mu źle, chciałam się zemścić i narobić mu problemów, chciałam żeby cierpiał tak jak ja.
4. Wątpliwości. Moje poczucie wartości spadło, obwiniałam siebie, że nie byłam wystarczająco dobra, wystarczająco atrakcyjna, że to moja wina, powinnam zrobić więcej by go zatrzymać, nie dopuścić by odszedł.
5. Akceptacja. Etap ten trwał najdłużej, zanim byłam gotowa ruszyć naprzód minęło kilka długich miesięcy. Ale pogodziłam się z tym, wciąż za nim tęskniłam ale zaakceptowałam bez złości i gniewu to co mnie spotkało, przestałam przeklinac dzień w którym go poznałam, przestałam życzyć mu źle i wylewać jad. Wybaczyłam.
Okres po rozstaniu przypomina żałobę po śmierci kogoś bliskiego, przechodzi się przez podobne etapy. By stanąć na nogi trzeba każdy z nich przepracować. Czasem sie zdarza, że na horyzoncie pojawia się inna, nowa osoba i cudownie skraca okres męki swoją obecnością, zakochujemy się na nowo i zapominamy o przeszłości. Jednak najgorsze to na siłę szukać kogoś by na niego przelać nieodwzajemnione uczucie, przez to że w trakcie traumy nie myślimy dostatecznie trzeźwo i racjonalnie jeszcze nie potrafimy ocenić intencji nowego kandydata możemy sparzyć się po raz kolejny i spotęgować swój ból. Lepiej dać sobie czas, nie szarpać się a na spokojnie pozwolić by czas zagoił rany.