Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij

Przyjaźnie i inne bliskie relacje

Jestem introwertyczką, boję się skupisk ludzi. Kiedyś ktoś mnie poprosił bym wyobraziła sobie wieczorną imprezę na plaży, zachód słońca, głośna muzyka i tłum nieznajomych mi ludzi. Co bym zrobiła? 1. Wtopiła się w tłum, nawiązała nowe znajomości i dobrze się bawiła. 2. Czym prędzej odwróciła się i uciekała w przeciwnym kierunku. Dla introwertyka scenariusz numer 1 jest swoistym koszmarem, na samą myśl robi mi się źle. Oczywiście, że wybrałabym opcje drugą.

Duże skupiska ludzi jak na koncertach, weselach czy innych masowych imprezach wywołują u mnie strach. Kiedy na przyjacielskim spotkaniu, gdzie otoczona jestem ludźmi których dobrze znam, nagle pojawia się kilka całkiem obcych mi osób odczuwam wtedy silny dyskomfort, zamykam się w sobie i wycofuje na ubocze.

Mam niewielu przyjaciół, ale wiem, że na każde z nich mogę liczyć. Każde z osobna poznałam w sytuacji jeden na jeden, na przykład na placu zabaw, na korytarzu szkolnym, czy przy kasie w sklepie. Nigdy nie zdarzyło mi się nawiązać przyjaźni na licznej imprezie, z prostego powodu, unikam jak tylko umiem. Czym jestem starsza tym mój introwertyzm się pogłębia, ludzie zakłócają mój spokój nawet kiedy odbieram dzieci że szkoły, marzę by jak najszybciej opuścić szkolny dziedziniec, by już nikt nie naruszał mojej prywatnej przestrzeni. Co innego jak przyjmuje gości w domu lub jadę do przyjaciół, wiem że wtedy jest nas 4, góra 8 osób, które dobrze znam i z którymi uwielbiam spędzać czas. W takim towarzystwie czuję się świetnie, nie zamyka mi się buzia, dodaje mi to skrzydeł.

Zostałam wychowana w hermetycznie zamkniętym domu, moja mama nie lubiła intruzów, jak otwierała komuś drzwi to wysuwała tylko głowę przez ledwie uchylone drzwi a resztę ciała ukrywała za drzwiami z dala od wroku przybysza. Rodzice nie wychodzili nigdzie, nie spotykali się ze znajomymi, dom, praca, dom, praca, tak było przez większość mojego życia w rodzinnym domu. Być może było inaczej jak byliśmy mali lub zanim się pojawiliśmy. Ja nie zostałam nauczona życia towarzyskiego, wręcz przeciwnie, nauczono mnie jak go unikać, stąd mój introwertyczny stosunek do ludzi.

Moja najlepsza przyjaciółka jest mi bliska jak siostra, znam ją tak długo, że nawet nie pamiętam jak i gdzie się poznałyśmy. Coś mi świta że w dyskotece ale nie mam pewności… Pochodzimy z sąsiednich wiosek, z widzenia znam ją od dziecka, ale przyjaciółkami zostałyśmy na studiach. Byłyśmy nierozłączne i zawsze się wspierałyśmy. Dżoana jest piękna i zgrabna jak butelka coca coli, zawsze jej tego zazdrościłam, idealnego ciała jakiego ja nigdy nie miałam, ona natomiast zawsze chciała mieć nieskazitelną, gładką, zdrową cerę jaką ja do dziś mogę się pochwalić. Wzajemna akceptacja swoich wad i mankamentów charakteru, zaufanie i wsparcie w każdej sytuacji sprawia że ta dziewczyna nigdy nie spadnie z mojego piedestału przyjaźni. Teraz ona mieszka w Szkocji, ja na zielonej wyspie, nie widzimy się często, tęsknię za nią okropnie.

Na obczyźnie mam dwie przyjaciółki, dziewczyny na których również mogę polegać, różnią się między sobą niesłychanie a ja od nich jeszcze bardziej.               

Jedna z nich pojawila sie na mojej drodze i zmieniła moje życie, otworzyła mi oczy, pomogła zrozumieć pewne rzeczy i ukierunkować moje poglądy, dzięki niej jestem świadoma i samodzielnie i logicznie myślę a moje dzieci są zdrowe i w dobrej formie. Dzięki niej zapomniałam co oznacza chore dziecko, nieprzespane z tego powodu noce i chodzenie od jednego gabinetu lekarskiego do kolejnego. Jestem jej za to wdzięczna każdego dnia. Jest chrzestną matką mojej najmłodszej córki.

Drugą poznałam na placu zabaw 9 lat temu, od tamtej pory spotykamy się regularnie, wspólnie imprezujemy i świętujemy, nasi mężowie razem „meczują”, a nasze dzieci będąc w podobnym wieku wspólnie spędzają czas, jeździmy na wycieczki i grillujemy. Mogę powiedzieć jej wszystko, ona potrafi mnie zrozumieć, potrafi znosić moje humorki, apodyktyczne nastroje, jest cudownym słuchaczem, emanuje z niej niesamowity spokój i opanowanie, jest bardzo ważną osobą w moim życiu, nie może jej w nim nigdy zabraknąć.

Była jeszcze jedna… tutaj na obczyźnie poznana, szybko się do siebie zbliżyłyśmy, po siedmiu latach równie szybko nasza przyjaźń się rozpadła. Nie wytrwała przy mnie kiedy przechodziłam najcięższy okres zaraz po śmierci mamy. Zbyt wrażliwa nie poradziła sobie z moją despotyczną naturą, byłam wtedy zbyt toksyczna, za dużo negatywnych emocji w sobie nosiłam, przelewałam je na nią, nie udźwignęła tego ciężaru, zostawiła mnie w momencie kiedy najbardziej jej potrzebowałam. Rok czasu zajęło mi podniesienie się z kolan po jej stracie, po tym czasie przestałam prosić i przepraszać, przestałam się błaznić i zabiegać o naszą relację, odpuściłam, ale nigdy nie zapomniałam. Niedługo minie trzy lata a ja wciąż o niej myślę i analizuje tamten okres.

Nawiązanie prawdziwej przyjaźni przez introwertyczną despotke to prawdziwy sukces, mi się udało! W moim życiu są osoby na które zawsze mogę liczyć, które mnie akceptują i wspierają bez względu na etap w jakim akurat się znalazłam.

Wpis ten dedykuję moim kochanym dziewczynom które trwają przy mnie niezmiennie długie lata.              

Joanna…….Justyna…….Alicja

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: