Nigdy zbytnio nie byłam zwolenniczką gier online, nawet kiedy kupiłam pierwszego smartfona, wolałam poczytać lub obejrzeć ciekawy, przyjemny film. Kiedyś przez chwilę zafiksowałam się na Simsach ale nie trwało to zbyt długo. Mój mąż natomiast uwielbiał od zawsze grać online, w „World of tanks” gra już 9 lat. Jakieś trzy i pół roku temu zachęcony przez kolegę ściągnął popularną grę na telefon „Empires and puzzles”, przeszedł samouczek i przepadł. Fakt że kilku jego realnych znajomych których codziennie spotykał od jakiegoś czasu już grało sprawił że obudził się w nim duch rywalizacji, chciał ich dogonić w postępach. Dosłownie znikal w telefonie, był tak pochłonięty grą, że było to dla mnie wysoce niezrozumiałe, nie umiałam pojąc jak gra online na telefon może tak pochłonąć człowieka. Namawiał mnie bym spróbowała, broniłam się, nie chciałam. On znikał często, uciekał do kolegów, grali razem, a ja byłam zazdrosna i samotna… znowu. Wytrzymałam półtora roku, po tym czasie się poddałam, chciałam sprawić by przestał uciekać, byśmy mieli wspólną rozrywkę, więc zainstalowałam grę, przeszłam samouczek ale mnie nie pochłonęło tak od razu, potrzebowałam czasu, na początku grałam tylko dlatego by zatrzymać męża w domu, potem osiągnęłam na tyle wysoki poziom by dołączyć do sojuszu i wtedy przepadłam, zaczęłam grą online z innymi ludźmi i to mnie zgubiło, dni uciekały a ja grałam, rozwijałam konto, bohaterów, coraz bardziej wciągałam się w świat empires. Po niecałym roku założyłam swój sojusz i to mnie pochłonęło jeszcze bardziej, zaangażowałam się w grę jak w pracę. Pierwsze co robiłam po przebudzeniu to atak na tytana. Sojusz się rozrastał a ja byłam dumna jakby to było jakieś szczególne osiągnięcie.
„Empires and puzzles” to moim zdaniem fenomen, gra niby oparta na niewinnych puzzlach a jednak dzięki temu że jest rozbudowana na wiele wątków odniosła ogromny sukces, a elementem który najbardziej utrzymuje społeczność są sojusze, możliwość rozgrywek z innymi ludźmi, wymiana między sobą opnini i poglądów, wzajemna pomoc i rywalizacja na wojnach i tytanach. Wielu z nas dawno przerwało by rozgrywki gdyby nie przywiązanie do znajomych z sojuszu, czasem Ci ludzie stają się bliżsi niż Ci których spotykamy w swoim otoczeniu na codzień. Ten kto tworzył grę wiedział co robi, do jej sukcesu w dużej mierze przyczyniły się relację międzyludzkie. Przez ten czas poznałam ludzi którzy w grze spotkali miłość życia i grają razem do dziś, inni z powodu gry się rozwiedli, jeszcze inni poznali się w sojuszu i zostali najlepszymi przyjaciółmi. Ta gra jest fenomenem, ale każdy z nas zakładał konto i akceptował regulamin na własną odpowiedzialność. Trzeba uważać by ten fenomen nie zniszczył nam życia.
8 września upłynie dwa lata odkąd gram, mój sojusz 24 sierpnia skończy roczek. Z niektórymi ludźmi jestem bardziej zżyta z innymi mniej lub wcale ale sam sojusz przez długi czas traktowałam jak swoje dziecko. Sporo się przez ten czas wydarzyło a sama gra i ludzie których dzięki niej poznałam mieli ogromny wpływ na moje życie i małżeństwo. Dziś z perspektywy czasu patrzę na to i widzę jak bardzo się uzależniłam, ograniczam czas spędzany w grze oraz z ludźmi online, skupiam się bardziej na sobie i rodzinie. Dziś jestem mądrzejsza, gra jest odskocznią od rzeczywistości i dobrą rozrywką ale już nie dominuje mi życia rodzinnego i uczuciowego.
